Po co nam „męskość”?
Z jednej strony mówimy dzisiaj o dotkliwym kryzysie męskości, z drugiej nigdy wcześniej przemocowa hipermęskość nie afirmowała się tak wyraźnie w ruchach społecznych czy doktrynach politycznych.
Z jednej strony mówimy dzisiaj o dotkliwym kryzysie męskości, z drugiej nigdy wcześniej przemocowa hipermęskość nie afirmowała się tak wyraźnie w ruchach społecznych czy doktrynach politycznych.
Z jednej strony mówimy dzisiaj o dotkliwym kryzysie męskości, z drugiej nigdy wcześniej przemocowa hipermęskość nie afirmowała się tak wyraźnie w ruchach społecznych czy doktrynach politycznych. Marsz na Kapitol u schyłku władzy Trumpa był całkowicie zdominowany przez młodych mężczyzn, a ich medialną ikoną stał się jeden z protestujących w charakterystycznym przebraniu wikinga. Ten skompromitowany w sferze publicznej pochód nie był marszem rewolucyjnym, który upominałby się o słuszne prawa. Współczesne badania wskazują na to, że w ruchach inceli, czy męskich suprematystów chodzi o mniej lub bardziej jawną i reakcyjną próbę zachowania dominującej społecznej pozycji, kosztem innych emancypujących się podmiotowości. Ale należy je też widzieć jako dosadnie wyrażone poczucie nieprzystowania do rzeczywistości, na którym żerują systemy władzy. Męska zbiorowa frustracja jest instrumentalizowana i zagospodaryzowana politycznie przez populizm i autorytaryzm. Tym bardziej problemy te są wyzwaniem, na które należy szukać odpowiedzi w progresywnej refleksji i praktykach aktywistycznych. Jednym słowem żyjemy w skomplikowanym świecie, w którym binarność różnicy płci coraz mniej oznacza społeczną hierarchię, a coraz bardziej całą różnorodną dynamikę procesu zmiany społecznego porządku.
Przypomnijmy, że Putin, legitymizujący swoją autorytarną władzę stylizowaniem się na super męskiego hero, nawoływuje do prowadzenia wojny w celu przywrócenia konserwatywnych wartości. Usprawiedliwiając swą archaiczno-imperialną i kompensacyjną agresję militarną w Ukrainie nawołuje do walki ze zdobyczami nowoczesności – z prawami kobiet i osób LGBT – w imię „tradycyjnej męskości”. „Gorąca wojna”, o której mówi współczesny filozof Paul B.Preciado, rozlewa się na cały świat, łamiąc dotychasowe podziały geopolityczne. Nie dotyczy już ona różnic religijnych czy ekonomicznych w tym samym stopniu, co dostępu do całkowitej kontroli wobec praw rozrodczych kobiet. A za nim stoi również bardzo konkretne wyobrażenie męskości, dla której kobiecość jest dopełnieniem, zepchniętym do sfery nieodpłatnych usług obsługi i opieki. Jednocześnie nasze społeczeństwa się zmieniają, zmieniają się role społeczne i wyobrażenia dotyczące płci. Zmiany te z pozoru namacalne i zachodzące na naszych oczach, mają silne zakorzenienie w skomplikowanych i często pełnych oporu politycznych procesach. Równość nie jest tylko hasłam, które można krzyknąć w świetlany sposób. Dążenie do równości to także refleksja i praca nad tym, jak naprawdę głęboko i trwale dowartościowywać pozytywne zmiany.
W tym roku na XVI Kongresie Kobiet miałyśmy po raz pierwszy Centrum Męskości o tytule „Mężczyzny portret (nie) własny”, czyli cykl debat poświęconych tematom związanym z pytaniem o miejsce i role męskości w społecznej zmianie. W Polsce studia nad męskością nabierają rozpędu wprost proporcjonalnie do tego, jak bardzo scena polityczna zdominowana jest przez sztywne klisze męskości. Ostatnie polityczne wybory liberalna władza wygrała z populistami tylko dzięki głosom kobiet i osób je wspierających. Postulatem naprawdę decydującym o społecznym poparciu dla nowego rządu było całkowite uznanie przywrócenia pełniejszego prawa do aborcji nawet sprzed czasów kompromisu aborcyjnego. Niewiele się w tej sprawie zmienia – kobiety i osoby z macicą jako ciała wyparte z domeny tego, co publicznie wartościowe – nadal narażają swoje zdrowie i życie z tego tylko powodu, że są bytami zdolnymi do zajścia w ciążę i rodzenia. Polskie życie publiczne jest patriarchalne i z trudem otwiera się na wartości, związane z walką z seksistowską przemocą, przemocą ze względu na płeć, z kulturą gwałtu, kobietobójstwem, transfobią czy homofobią. Dlatego czas zacząć mówić o tym, że refleksja intelektualna i genderowa od lat przewartościowuje wszelkie społeczne metafory „męskości”, traktując normy płciowe przede wszystkim jako społeczne konstrukty. Kwestionując z jednej strony to, co przez męskość rozumiemy, a z drugiej uwalniając klisze męskości od wąskiego dopuszczonego zestawu zachowań, w skład których wchodzi stałe dominowanie innych, przemoc i emocjonalne odcięcie. W końcu życie jest zawsze silniejsze od najbadziej sztywnych wzorów, ale żeby mogło się zamanifestować musi mieć spyrzjające warunki.
W naszym Centrum Męskości chciałyśmy i chcieliśmy więc mówić nie tyle o jednej męskości, co o „męskościach” – ich możliwym wachlarzu rozmaitych manifestacji, a także o męskościach niebinarnych. Posługiwałyśmy się także niezwykle trafnym pojęciem „męskości w [nieskończonym] spektrum”. Nie traktujemy jej jako formuły pejoratywnej, lecz jako przejęcie obecnej w najważniejszych badaniach z nurtu masculinity studies obserwacji R.W. Connell, że nie da się mówić o jednej ogólnej męskości, gdyż w rozwiniętych społeczeństwach Zachodu występuje co najmniej kilka formuł męskości czy bycia mężczyzną. Staraliśmy się tę wielość, szanse i zagrożenia z nią związane ukazać. Męskość jest przez nas rozumiana przy tym jako rodzaj polityczno-społecznej fikcji, której znaczenie można dyskutować i która podlega zmianom w historii.
We współczesnej teorii feminizmu i queer kwestia „historii męskości” to humanistyczny postulat, traktowany jako przeciwieństwo, antidotum „męskiej historii”, wykluczająco skupionej wokół tego, co męskie. Staraliśmy się pokazać, że w historii polskiej kultury męskość jest pojęciem nieustannie negocjowanym i zmieniającym swój zakres znaczeniowy (przypomnijmy, że w staropolszczyźnie słowo „mężczyzna” oznaczało grupę osób). Wiek XIX określamy czasem wiekiem „trymufu męskości”, ale w polskim wydaniu to była raczej (powstańcza i sybirska) „klęska męskości”, która owocowała dwiema przeciwstawnymi drogami. Z jednej strony rodzi się z niej nacjonalistyczna, męskocentryczna, szowinistyczna i anty-semicka tradycja Romana Dmowskiego, z drugiej kilka biografii mężczyzn tego okresu potwierdza powstanie tego, co możemy okreslić ruchem „emncypantów i emancypatorów”, czyli mężczyzn sprzymierzonych z postulatami ruchów lewicowych i kobiecych.
Co ciekawe ciągle podobną polaryzację obserwujemy i dzisiaj, gdy wzmacnia się nasilenie ciemniejszych ekspresji męskości, neofaszyzacji i zagrożeniom retrotopią (czyli urojeniem konserwatywnego raju, gdzie niby to mężczyznom było lepiej) jako ideami szczególnie (i złudnie) atrakcyjnymi dla mężczyzn. W historii cywlizacji, gdyby się głębiej zastanowić, widać wyraźnie, że męskość ciągle była w kryzysie. Najpierw normy męskości opisywały cały fenomen ludzkich egzystencji (kobieta była ułomnym mężczyznom). Zaś od kiedy pojawia się binarność czyli od kiedy różnica płciowa staje się polityczną wykładnią ładu społecznego, podstawowy dominujący wzór męskości polega na stałej otwartości na zadawanie sobie bólu i autoagresywnym sposobie utrwalania się w owej dominacji.
Dobrze pokazuje to klasyczna pozycja „Męskich fantazji” Klausa Theweleita, o której mówiliśmy w debatach, analizująca zmilitaryzowanie wzoru męskości poprzez stłumienie seksualne w okresie I wojny światowej. Interesujące były dla nas także sposoby współczesnego wytwarzania czy też fabrykowania męskich wspólnot w życiu społecznym w oparciu o dyscyplinowanie i radykalizowanie. Można to widzieć w szerokim spektrum od przykładu wspólnot kibiców, po cywilne para-religijne formy legionów „wojowników Maryji”, które powstają obecnie w Polsce. Odrębnym przykładem, gdzie wizja „męsko-centrycznej”, militarnej polityki spełnia się bez żadnego głębszego uzsadnienia jest katastrofa humanitarna na granicy polsko-białoruskiej, która wytwarza spektakl szczególnego okrucieństwa w ramach patriarchalnej normy.
Męskości są dzisiaj w ciągłym procesie kwestionowania, podważania i zmiany – a proces ten współbrzmi z emancypacją kobiet i osób LGBT. Męskie ruchy i stowarzyszenia, które w rozmaity sposób próbują się z tym zmierzyć często projektują rodzaj zbiorowego lęku z powodu przeżycia, związanego z utratą status quo, czasami z powodu stereotypowych ograniczeń, rozumianego jako przywilej. Wobec zmieniającej się rzeczywistości procesy te niosą w sobie dużo znoszących się nawzajem sprzeczności. Niemniej analiza męskich ruchów wprowadza zarówno owo pojęcie przywileju, jak i kosztów męskości, które jest istotnym określeniem w procesie zmiany społecznej świadomości. Ważna część tych ruchów – zwłaszcza ta szybciej rozwijająca swą dynamiczną potencję – potrafi mierzyć się z wyzwaniami i afirmować zmianę. Polskie przykłady to kolektyw „Chłopaki”, pracujący z pojęciem „czułej męskości”w formie kręgów dla mężczyzn (z których czasem powstają teatralne spektakle). Ale także Instytut Przeciwdziałania Wykluczeniom, który otworzył pierwszy w Polsce telefon zaufania dla mężyczyzn. Warto też wspomnieć równościowy program warsztatów „Sztama” propnowany dla chłopców w wieku szkolnym. Działania te wnoszą istotne rozpoznania do zrozumienia jakie są prawdziwe wyzwania, dobre praktyki i możliwe ramy przewartościowywania nieprzystającej do dziejszych czasów normy „męskości”.
Odrębnym tematem były wątki w jaki sposób wąska tradycyjna norma męskości w życiu społecznym jest stale przekraczana. Skupiliśmy się na mężczyznach w zawodach opiekuńczych, jak zawody pielęgniarskie. A także na biografiach transmężczyzn, dla których stawką tożsamości jest za każdym razem indywidualne i odrębne „ułożenie się z” (lub odrzucenie) norm płci. Fascynującym przykładem jest tu myślenie i pisanie wspomnianego transpłciowego filozofa Paula B.Preciado, który afirmuje swą transmęskość jako „dezidentyfikację”. Podkreśla, że jego płeć jest całkowicie autonomiczna wobec jego biologicznego ciała, może podlegać współczesnie hormonalnemu projektowaniu przez autodozowoanie leków dopasowane do bardzo konkretnych potrzeb danej osoby. W tym sensie niebinarna tożsamość rozbija binaryzm dwóch skrajnych biegunów i ujawnia całe spektrum (lub spektra!) możliwych laboratoriów tożsamości i tożsamościowych podróży pomiędzy nimi. A podróż ta jest najczęściej głęboką krytyką kultury, która nas otacza.
Istotne są dla nas takie świadectwa i ćwiczenie wyobraźni, gdyż społeczna zmiana to także zmiana głęboka struktur naszego rozumowania, praktyk poznawczych, myślowych i językowych. Istotna w tym jest edukacja, zarówno w znaczeniu demokratycznej, genderowej edukacji obywatelskiej, którą w tym sensie jest również Kongres Kobiet. A także w znaczeniu edukacji szkolnej, ze specjalnym uwględnieniem chłopców, dla których klisze dominującej męskości nie mogą być wystarczające, by nauczyć ich spełnionego funkcjonowania we współczesnym świecie.
Męskość jest dzisiaj nie tylko kategorią polityczną, którą warto rozbroić, ale także jest ważną częścią feministycznej i genderowej debaty społecznej. Jest wyzwaniem dla feminizmu, który w nowy sposób formułuje swoje praktyki zarówno myślowe jak i aktywistyczne. Z tego powodu zapewne, podkreślmy, Centrum Męskości na ostatnim Kongresie Kobiet cieszyło się dużym zainteresowaniem prasy. „Wysokie Obcasy” w zaproszeniu na Kongres podkreślały, że nie da się budować wspólnej wizji społecznej bez inkluzji męskich głosów, perspektyw i wzajemnej współpracy. Podobnie audycja radia TOK FM skupiła się w relacji z Kongresu na uwzględnieniu tej nowej perspektywy, polegającej na współpracy z feministycznymi i dżenderowo wrażliwymi mężczyznami.
Zmiana zawsze jest wyzwaniem. Wiele pytań, uwiązanych w powracające klisze społeczne, nadal będzie wzbudzać emocje – jak na przykład czy możliwa jest komunikacja bez przemocy z mężczyznami, w jaki sposób używać określenia „toksyczna męskość” albo czy mężczyźni mogą mówić na Kongresie Kobiet. Jednak stawką tego procesu jest radykalne podważanie naszych perspktyw i pogłębianie społecznych sojuszy, jak i inkluzji w celu budowania bardziej otwartej przyszłości. Pamiętajmy także, że już książka Kate Millet „Sexual Politics”, którą uważamy za początek drugiej fali amerykańskiego feminizmu, zajmowała się analizowaniem literatury pisanej przez mężczyzn w kategoriach polityki płci. Wszystkim tego typu refleksjom musi towarzyszyć stały myślowy i pojęciowy wysiłek, a także duże poczucie uważności i wrażliwość. W budowaniu nowych sojuszy najtrudniej uwolnić się od kalek patriarchalnych, w których po uszy tkwimy. A o tym co oznacza seksualizowanie mężczyzn lub czy wracać ciągle do starego Manifowego hasła „zdrowie dla kobiet, uroda dla mężczyzn”, w kontekscie rozwiającej się męskiej mody, makijażu itd – porozmawiamy za rok na kolejnym Centrum Męskości – już teraz zapraszamy.
Na koniec zapowiadamy książki poświęcone męskościom, które – napisane przez gościnie i gości z naszego centrum – wkrótce się ukażą. Mamy nadzieję, że wyznaczą wkrótce zwrot w polskiej humanistyce, a będzie to analiza męskich ruchów i inne studia nad męskościami, czyli „Mężczyznologia” Katarzyny Wojnickiej, pionierska „Socjologia męskości. Teorie w badaniach” Urszuli Kluczyńskiej, popularyzująca historia męskości „Po męstwie” Wojciecha Śmiei oraz filozoficzne rozważania nad tożsamością i innością „Ku inkluzywności. Inność na nowo (po)myślana” Michała Bomastyka.
Agata Araszkiewicz, Ewa Graczyk, Wojciech Śmieja
grafika: Tomasz Karabowicz, „Rozmowa”, olej na płótnie, 2012